piątek, 6 lutego 2015

Centralny Okręg Przemysłowy - Polska marzeń, Polska wielkich możliwości. Gdyby nie... wojna

Fabryka celulozy w Niedomicach.
Fabryka celulozy w Niedomicach. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Inwestycje przemysłowe na niespotykaną wcześniej skalę, tysiące nowych miejsc pracy, zwiększenie potencjału obronnego - tego wszystkiego chciał wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski, twórca tzw. planu czteroletniego, obejmującego lata 1936-1940. Na jego wniosek, dokładnie 78 lat temu, zdecydowano o budowie enklawy nowoczesności w widłach Wisły i Sanu - Centralnego Okręgu Przemysłowego. Polska miała iść z duchem czasu. I poszłaby, gdyby nie katastrofa 1939 roku...

Trzy lata wcześniej świat wciąż wychodził z kryzysu gospodarczego. Za zachodnią granicą rządził już Hitler, a Polskę i nazistowskie Niemcy łączył pakt o niestosowaniu wzajemnej przemocy. Wcześniej podobny podpisano ze Związkiem Sowieckim. Niby czekała nas spokojna przyszłość. Ale kwestia obronności ciągle była nad Wisłą palącym problemem. Druga połowa lat 30. to czas intensywnych zbrojeń państw ościennych. Ale i Polska zamierzała intensywnie rozbudować własny potencjał wojskowy. Ambicje były spore.
Nie chodziło jednak tylko o bezpieczeństwo militarne. Polska lat 30. cierpiała bowiem na bezrobocie, szczególnie pod tym względem od reszty kraju odstawał ubogi region Galicji. Istniały tam spore nadwyżki siły roboczej. Taniej siły. Ponadto władze zamierzały wykorzystać potencjał surowcowy ziem polskich - chodziło m.in. o rudy żelaza, złoża kamienia, wapieni, a ponadto fosforyty, dolomity czy gliny ceramiczne.

Do tego bliskość pokładów węgla w okręgu śląskim oraz możliwość wykorzystania ogromnych złóż gazu ziemnego, który odkryto wcześniej w Daszawie w województwie stanisławowskim (obecnie na Ukrainie). Powstało tam zagłębie gazowe, którym zarządzała Spółka Akcyjna "Gazolina" z siedzibą we Lwowie.
To właśnie w większości wiejskie, ale bogate w surowce ziemie, zwróciły uwagę ówczesnego wicepremiera oraz ministra przemysłu i handlu, budowniczego Gdyni - Eugeniusza Kwiatkowskiego.
EUGENIUSZ KWIATKOWSKI, 5 II 1937
W krótkości można by zrekapitulować, że cele nasze są następujące: zabezpieczyć i utrwalić pokój, pogłębić, zjednoczyć i rozszerzyć Polskę gospodarczo i społecznie - tak, by mogła zabezpieczyć pracę dla ludzi i udźwignąć poważne koszty, które z tej przebudowy powstaną.
Był człowiekiem powszechnie cenionym za kompetencje, nie raz już pokazał, że na gospodarce zna się jak mało kto.
W końcu przyszedł 5 lutego 1937 roku, gdy na posiedzeniu komisji budżetowej Sejmu Kwiatkowski omówił projekt utworzenia COP. To miała być sztandarowa inwestycja tzw. planu czteroletniego, który autorem był zresztą sam wicepremier. W drugiej połowie lat 30., już po śmierci Marszałka Piłsudskiego (zmarł w 1935 roku) Polacy naprawdę daleko patrzyli w przyszłość. W uzdrowienie rodzimej gospodarki poważnie zaangażowało się państwo.
Istotą planu rządowego było zniwelowanie istniejących różnic między wschodem a zachodem kraju.
EUGENIUSZ KWIATKOWSKI, 5 II 1937
Mamy pełną świadomość wagi zagadnienia obrony, zmobilizowanej przez cały Naród. Mamy świadomość, iż musimy uleczyć ostatecznie wszystkie głębokie rany i wszystkie choroby, które powstały w wyniku długotrwałej niewoli i rozdarcia. Musimy tworzyć trwałą i mocną więź pomiędzy jedną dzielnicą Polski i drugą, pomiędzy Państwem i obywatelem, pomiędzy gospodarstwem i Narodem.
Z myślą o tym ustalono podział terytorium COP na trzy okręgi, obejmujące nieco ponad 15 proc. powierzchni ówczesnej Polski: surowcowy (kielecki), aprowizacyjny (lubelski) i przemysłu przetwórczego (sandomierski).
Sam COP docelowo miał pochłonąć według szacunków bagatela ok. 3 mld złotych, przy czym roczny budżet państwa oscylował w granicach dwóch miliardów.
JÓZEF RADZIMIŃSKI, "BUDUJEMY POLSKĘ", 1939
Aż raptem gdzieś, gdzieś wiosną 1937 roku, zdawało się, że jakiś cud nastąpił w tych wszystkich Kozienicach, Rzeszowach, Niskach, Końskich i Sandomierzach. Najpierw pojawili się jacyś panowie ubrani po miastowemu, którzy długo a pilnie mierzyli, liczyli, chodzili, patrzyli. Hałasowały samochody, wbijano paliki, mierzono grunta, badano warunki i ceny. A potem, po wsiach przeludnionych, po miasteczkach opuszczonych poszła wieść, że fabryki i wielkie hale przemysłowe, że domy i szkoły, gazociągi i mosty będzie się tutaj budować.
Wybuch wojny przekreślił jednak wszelkie plany i nadzieje. Niemcy skrzętnie skorzystali z intensywnie rozwijającego się polskiego przemysłu, część inwestycji dokończyli na własną rękę.
Polacy na COP zdążyli wydać 400 mln złotych, niewielką cześć planowanej całościowej sumy. A mimo to udało się zrealizować wiele ważnych projektów, stworzyć ogółem ponad 100 tys. nowych miejsc pracy (w 51 zakładach). Głównie w przemyśle, ale także w takich gałęziach, jak handel i rzemiosło.
Do największych inwestycji w ramach COP należy zaliczyć: budowę elektrowni wodnej i zapory w Rożnowie na Dunajcu, założenie Fabryki Gum Jezdnych "Stomil" w Dębicy, Fabryki Celulozy w Niedomicach, Zakładów Chemicznych w Nowej Sarzynie, Wytwórni Silników PZL (Rzeszów) oraz Płatowców PZL (Mielec), a także rozbudowę Państwowej Fabryki Broni w Radomiu, Zakładów Zbrojeniowych w Starachowicach, Zakładów Azotowych w Tarnowie-Mościcach oraz Państwowej Wytwórni Prochu i Materiałów Kruszących w Pionkach.

COP nie tylko aktywizował wieś, ale poważnie wpłynął też na rozwój miast. Było i takie, które dopiero co powstało. Po założonej w latach 20. "na surowym korzeniu" Gdyni przyszedł czas na jej młodszą siostrę - Stalową Wolę.
GEN. TADEUSZ KASPRZYCKI
Budowa COP-u jest to stalowa wola narodu polskiego wybicia się na nowoczesność.
Ta swą nazwę zawdzięcza słowom gen. Tadeusza Kasprzyckiego, który połączył ambitne plany ministra Kwiatkowskiego ze "stalową wolą" Polaków chcących żyć w nowoczesnym państwie.
UCHWAŁA SEJMU NA 75-LECIE COP
Projekt COP-u integrował cały naród poprzez tworzenie nowoczesnych ośrodków przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego opartych na najnowszych technologiach i stanowił największy sukces cywilizacyjny II Rzeczypospolitej.
Na ponad dwa lata terytorium w widłach Wisły i Sanu przerodziło się w jeden wielki plac budowy. A gdyby nie tragiczny 1939 rok, Polacy mogliby myśleć już o kolejnych "czterolatkach". Marzenia o polskiej potędze gospodarczej musieliśmy odłożyć na bok, ale inwestycja, jaką był COP, i tak się opłacała. Wciąż - chociażby w Radomiu czy w Mielcu - z niej czerpiemy. 
 
 
autor:
Waldemar Kowalski
źródło: http://natemat.pl/132451,centralny-okreg-przemyslowy-polska-marzen-polska-wielkich-mozliwosci-gdyby-nie-wojna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz