wtorek, 22 lipca 2014

Katowicki Dom Tymczasowy Fundacji Viva!

Wywiad z Moniką Tkocz - wolontariuszką i koordynatorką Fundacji Viva!, prowadzącą dom tymczasowy w Katowicach. Rozmawiamy nie tylko o celach i założeniach fundacji oraz roli domów tymczasowych, lecz także o cieniach i blaskach codziennej pracy z potrzebującymi pomocy zwierzętami.

Diana Bilska: Jakie są główne cele Fundacji Viva?
Monika Tkocz:Fundacja Viva pomaga zwierzętom zarówno przez kampanie i akcje edukacyjne, jak i przez prowadzenie domów tymczasowych przez niektóre grupy lokalne czy schroniska w Korabiewicach. Zajmuje się promocją weganizmu, walką z wykorzystywaniem zwierząt w rozrywce (np w cyrkach) oraz przemyśle (np mięsnym, futrzarskim czy wiwisekcyjnym).
DB: Jak duża jest rola domów tymczasowych?
MT: Rola domów tymczasowych jest ogromna. W większości miast schroniska są przepełnione, wiele zwierząt nie umie się tam odnaleźć, warunki ich życia często są fatalne, nie wspominając już o usypianiu chorych czy starszych zwierząt lub dopiero co urodzonych miotów. W domu tymczasowym zwierzęta mają zapewniony spokój, uwagę opiekunów, są leczone, oswajane. Można dokładnie poznać ich charakter i znaleźć jak najlepszy dom stały. Niestety ze względu na małą liczbę domów tymczasowych, te istniejące są notorycznie przepełnione. 




DB: Jaka jest sytuacja Domu Tymczasowego w  Katowicach? Ile jest obecnie zwierząt, jak się zaaklimatyzowały i jak ze sobą żyją?  W jaki sposób dajesz sobie radę czasowo i finansowo a także jak rozwiązałaś problem przestrzeni potrzebnej zwierzętom?
MT: W Katowickim Domu Tymczasowym Fundacji Viva przebywają głównie koty i gryzonie. Obecnie 18 kotów (w tym 4 kociaki), 3 psy, 13 szczurów i 3 świnki morskie. Okresowo pojawiają się inne zwierzęta np gołąb ze złamanym skrzydłem. Wszystkie zwierzęta zostały uratowane. Koty na ogół zabieramy z ulicy gdzie wyrzucili je poprzedni właściciele lub kociaki urodzone tam przez wolnożyjące kotki (które również regularnie wyłapujemy na sterylizację). Szczury bywają uratowane z laboratorium, likwidowanych sklepów zoologicznych lub oddawane przez ludzi na karmówkę dla węży. Czasem zwierzęta pochodzą ze zlikwidowanych pseudohodowli, są odbierane interwencyjnie lub zostają nam podrzucone pod drzwi. O dziwno, tak różne zwierzęta na ogół są w stanie się dogadać. Koty śpią razem z psami, te bardziej aspołeczne mają do dyspozycji sypialnię i osiatkowany balkon, izolatkę dla chorych mamy w łazience, a szczury mają osobny pokój gdzie kotom wstęp wzbroniony (ze względu na ich własne bzpieczeństwo bo zdarzało się że szczury gryzły je z klatki:)). Opieka nad tyloma zwierzakami to praca na pełny etat :) Na szczęście nie jestem z tym sama. Mieszkam z Meną i Anią, dzielimy się obowiązkami, choć one mają bardziej standardowe godziny pracy niż ja, więc ja ogarniam wizyty u weterynarzy, zakupy karmy, szukanie domów adopcyjnych i wiele innych rzeczy. Finansowo bywa ciężko, bo wpłaty na fundacyjne konto nie pokrywają nawet kosztów leczenia, a co dopiero utrzymania zwierząt. Organizujemy liczne akcje jak np. sprzedaż wegańskich ciast, kiermasze ubrań czy pokazy filmów i cały dochód z nich przeznaczamy na zwierzęta. 


DB: Co Ci daje prowadzenie domu tymczasowego i działanie w fundacji ? Spełnienie? Realizowanie pasji? Czujesz, że jesteś potrzebna? Coś jeszcze ?
MT: Działam w Fundacji Viva prawie od 4 lat. Na co dzień nie ma czasu na zastanawianie się czemu. Po prostu robi się to co trzeba i tyle. Myślę, że każdy ma w sobie pewną empatię i w momencie gdy uświadomi sobie pewne fakty nie może dalej pozostać obojętnym i nie podjąć działania. Dla mnie ta przełomowa chwila to był wybór diety wegetariańskiej w wieku 14 lat. Później przyszły działania prozwierzęce, udział w kampaniach, członkostwo i prowadzenie lokalnej grupy Vivy, przejście na weganizm oraz założenie domu tymczasowego. Sam weganizm i jego promocję postrzegam raczej w kategorii jedynej słusznej reakcji na wykorzystywanie zwierząt w przemyśle mięsnym, mleczarskim i jajecznym, o czym nie będę się rozpisywać, bo informacje o tym są powszechnie dostępne choćby na stronach Vivy. Co do domu tymczasowego to fizyczna pomoc zwierzętom stała się sensem mojego życia, jakkolwiek górnolotnie to nie zabrzmi. Poza tym mijając te zwierzęta i wiedząc, że mogę im pomóc nie potrafiłabym postąpić inaczej. Mimo, że niesie to ze sobą wiele wyrzeczeń i ograniczeń, np. finansowych czy wyjazdowych, to myślę, że uratowanie czyjegoś życia i zapewnienie mu szczęśliwego domu jest rzeczą bezcenną.
DB: Opisz w skrócie swój standardowy dzień –  jak godzisz opiekę nad zwierzakami z innymi obowiązkami?
MT: Mój standardowy dzień... Przy tej "pracy" nigdy nie jest standardowo i trudno cokolwiek zaplanować:) Nigdy nie można być pewnym, że któryś kot nie zachoruje, że nie będzie zgłoszenia o kociakach gdzieś w piwnicy... Dzień zaczyna się od karmienia, później spacery z psami. Koło południa na ogół wycieczka do weterynarza. Bywało już, że z 4 transporterami autobusem, przez zakorkowane miasto:) Po południu czasem dłuższy spacer, raz w tygodniu sprzątanie klatek gryzoniom (co zajmuje parę godzin), codzienne porządki w domu. Wieczorami jest najgorzej, to pora czyszczenia kuwet i porządnej kolacji (wtedy koty dostają puszki, przez cały dzień mają tylko suchą karmę). Widok 18 kotów skaczących, miauczących i biegających w kółko w oczekiwaniu na swoją miseczkę jest bezcenny :D
DB: Czy Twoi znajomi są głównie vege ? Czy wśród mięsożernych znajomych propagujesz ideały vege ? Przeszkadza Ci, gdy ktoś ze znajomych je mięcho na Twoich oczach?
MT: Szczerze mówiąc w chwili obecnej moi znajomi to głównie wegetarianie i weganie. Wynika to z obracania się w środowisku prozwierzęcym od wielu lat i zadawania się z ludźmi o podobnej wrażliwości, pozostałym ciężko zrozumieć to czemu poświęcamy całe życie. Ideały wege promujemy na akcjach które tego dotyczą, ale i w codziennym życiu np. przez udostępnienie przepisu wegańskiego na Facebooku czy krótką rozmowę o mleku sojowym w sklepie:) Najlepiej działa własny pozytywny przykład:) Ze względu na obcowanie z często ogromnym cierpieniem skrzywdzonych zwierząt nauczyłam się w pewnym sensie okresowo wyłączać emocje by móc im pomagać, więc potrafię znieść widok kolegi jedzącego kebaba obok mnie:) Nie mniej jednak czasem samokontrola opada, gdy umiera kolejne zwierzę, czy to jest kot na naszych rękach czy swinia jadąca do rzeźni, to wtedy nie da się powstrzymać łez. Ale to właśnie motywuje mnie do działania, sam płacz nic nie zmieni, nie jesteśmy bezradni i nasze małe wybory mogą cos zmienić. 
DB: Najbardziej charakterystyczna kampania Vivy, taka, którą zapamiętasz na długo to?
MT: Nie wiem, szczerze to jakoś nie przychodzi mi na myśl jakaś jedna. Wszystkie są ważne. Wytnij to pytanie albo zmień na inne :)


DB: Najbardziej niesamowita historia zwierzaka, który stał się podopiecznym fundacji?
MT: To historia rudego maine coona, Choppera. Został znaleziony 22.09.12. na śmietniku w centrum Katowic, zamknięty w podróżnej torbie. Natychmiastowa wizyta u lekarza wykazała złamanie 3 łap i połamane górne kły. Kot był niesamowicie spokojny, musiał spędzić co najmniej całą noc na śmietniku i ledwo pozwalającej oddychać torbie, cierpiąc niewyobrażalnie z powodu złamań. Patrzał się na nas swoimi wielkimi oczami a my obiecałyśmy mu że zrobimy wszystko żeby mu pomóc. Chopper przeszedł skomplikowaną operację, miał śruby w łapkach, spędził u weterynarza 1,5 miesiąca. Zebrałyśmy 1600zł na jego leczenie. Ale to był dopiero początek kłopotów. Sprawa została zgłoszona na policję i nagłośniona w mediach. Po paru dniach odezwali się ludzie z Krakowa twierdzący, że to ich kot, który wypadł z okna i został przez kogoś zabrany, wywieziony i wyrzucony. Na naszą sugestię, ze brak dowodów iż to ten sam kot i dość nieprawdopodobne żeby tak szybko i bez celu się przemieścił pan stał się bardzo agresywny, groził nam i obrażał. Nie utrzymywali z nami kontaktu aż do czasu odebrania kota od weterynarza (podobno go odwiedzali), po czym oskarżyli nas na policji o kradzież... My złożyliśmy doniesienie o podejrzeniu porzucenia kota i w razie udowodnienia przez nich własności (w grę wchodziły jedynie testy DNA bo kot był kupiony na allegro) wystąpiliśmy o natychmiastowe odebranie kota. Po niekończących się przesłuchaniach na policji, groźbach i przepłakanych nocach w końcu odpuścili. Od ludzi z Krakowa wiemy, że mają już nowego kota, o Chopperze, którego ponoć traktowali "jak syna" już zapomnieli... Kot został u nas na stałe, jest najcudowniejszy i nie widać w nim śladu tego co przeżył. Biega, skacze, rozmawia i matkuje wszystkim maluchom Ani przez chwilę nie żałowałyśmy, ze podjełyśmy walkę o jego życie, zdrowie i szczęście.


Bardzo dziękuję za rozmowę zapraszając jednocześnie na stronę internetową fundacji, jak również fanpage na Facebook'u. Zapraszam również na Ciasto w Miasto czyli kultywowaną od kilku już lat akcję, mającąna celu propagowanie vege żywności, połączoną z możliwością wspomożenia czworonożnych podopiecznych fundacji karmą.


autorzy:
Diana Bilska, Monika Tkocz











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Viva! Katowice

Otwarte Klatki

Fundacja Viva!

Stop Testom

NoTest

Antyfutro

Animalia.pl Komiks o Totku i Sesku